Prywatyzowanie państwowej własności

Na przestrzeni ostatnich dekad w polskiej polityce i debacie ekonomicznej pojawiają się coraz to różniejsze głosy na temat tego, które spółki skarbu państwa należy jak najszybciej przekazać w prywatne ręce, a które powinny jak najdłużej pozostać w rękach państwa i być w ten sposób wykorzystywana do budowy wzrostu gospodarczego i tworzenia miejsc pracy. Debata ta nie jest prosta, gdyż historia i statystyka jest w stanie przedstawić wiele przypadków, w których kapitał prywatny absolutnie nie miał na celu poprawiania funkcjonowania danej organizacji. Chodziło wyłącznie o przejęcie majątku, marki lub zwiększenie wpływów w rynku – tak wykorzystywana prywatyzacja w wielu miejscach kojarzy się ze zwolnieniami, a czasami nawet bankructwem.

Prywatyzacja w polskim stylu

Teoretycznie prywatyzacja w zachodnich gospodarkach przebiega według wzorca, w którym ambitni i doświadczeni inwestorzy oraz menadżerowie świadomie przejmują obiecującą spółkę, lub też firmę bliską upadku, aby wykorzystać na nowo jej potencjał i tchnąć w nią nowe życie. Niestety zdarzały się w historii i takie sytuacje, jak z polską stocznią gdańską, która swojego czasu realizowała najbardziej prestiżowe projekty na cały świat i była innowacyjna technologicznie, miała nowoczesne kadry. Jej prywatyzacja była jednak kwestią czasu, albowiem  brakowało odpowiedniego kapitału i doświadczonych zarządców, którzy potrafiliby dobrać właściwą strategię i model biznesowy dla tak trudnego przedsiębiorstwa, jak stocznia. Stwierdzono więc, że prywatyzacja może przyczynić się nie tylko do natychmiastowego wpompowania zagranicznego kapitału w produkcję i utrzymanie zakładu. Założono, że nowy inwestor i zarządca, dbając o swój interes dokonywać będzie wyłącznie odpowiednich zmian, pozyska nowe kontrakty, wprowadzi swoje nowoczesne technologie i będzie zarządzał aż do sukcesu. Niestety okazało się to absolutną pomyłką i dopiero po latach można śmiało stwierdzić, że kraj zdecydowanie więcej stracił niż zyskał w procesie takiej prywatyzacji.

Nie zawsze negatywne zmiany

Na drugiej stronie wagi znajdują się jednak i takie przedsiębiorstwa publiczne, finansowane z budżetu państwa, które funkcjonują według przestarzałych schematów zarządzania i coraz częściej stają się ciepłym przyczółkiem na stare lata dla partyjnych działaczy i dawnych samorządowców. Z tego względu coraz częściej mówi się o konieczności dokonania odpowiedniego przewietrzenia we wszystkich tego typu strukturach – tam prywatyzacja mogłaby być jak powiew świeżego powietrza. Tam, gdzie państwo płaci zarządowi i pracownikom za wykonanie konkretnych zadań, nie może być mowy o bylejakości i niekompetencji. Prywatyzacja często okazuje się w takich warunkach jedynym racjonalnym rozwiązaniem. Nie wszystkie firmy czy instytucje są jednak na tyle interesujące, by zdobyć przychylność zagranicznych inwestorów. Doskonałym przykładem tego mogą być szpitale – nawet jeśli ich prywatyzacja miała by się odbyć, pod znakiem zapytania stoi kwestia zainteresowania taką ofertą. Bardzo słabe ekonomicznie, zacofane sprzętowo, patologicznie zarządzane i zadłużone organizacje nie są bowiem ciekawym dla biznesmena czy inwestora polem do eksperymentowania.

Comments are closed.